Ponad 3000 km samochodem, prawie 24 godziny w samolocie, 8 godzin pociągiem, niezliczone kilometry pieszo, pięć stanów, sześć parków narodowych, trzy miasta, dwa oceany, a wszystko w upale, mrozie, deszczu i słońcu – tak w skrócie wyglądała moja amerykańska przygoda. Męczące? Pewnie, ale zdecydowanie było warto. Wakacje których nigdy nie zapomnę, i które bardzo chciałabym powtórzyć.
A wszystko zaczęło się tak: podczas spotkania z naszym kumplem przy piwie i tradycyjnych opowieściach o podróżach jakoś tak się zgadaliśmy, że każdy z nas marzy o amerykańskim Road Trip, zwiedzeniu Nowego Jorku i zajrzeniu do Grand Kanionu. Pomyśleliśmy więc, czemu nie?! Jak nie teraz, to kiedy?! Po przejrzeniu SkyScannera i Booking.com okazało się, że taka wyprawa wcale nie musi być horrendalnie droga i wszystko jest w zasięgu zwykłego zjadacza chleba. Trzeba się tylko dobrze zorganizować i trochę poszperać w internecie żeby uniknąć turystycznych pułapek.
Następnym krokiem było zdobycie wizy. Internetowe fora straszyły, że dostanie wizy graniczy z cudem i żeby ją dostać trzeba zawieźć do ambasady tonę dokumentów i wyspowiadać się ze swojego życia. Guzik prawda. Sprawa jest bardzo prosta. Uzupełnienie aplikacji, wpłacenie $160, umówienie się na wywiad do ambasady. Wszystko do załatwienia w tydzień. Nie trzeba wynajmować pośrednika, prawnika ani panikować, sprawa jest bardzo prosta. Sam wywiad w ambasadzie trwał niecałą minutę i konsul wcale nie miał ochoty zapoznawać się z historia mojego zycia, ani oglądać tych wszystkich dokumentów. Interesował go tylko paszport i odciski palców, cel i termin wyjazdu, miejsce pracy i zamieszkania i to w zasadzie tyle.
Szukając noclegów, jeśli tak jak ja nie jesteście milionerami, polecam motele i hoteliki położone po za parkami narodowymi. Cena będzie o połowę mniejsza, a jednocześnie nocowanie w motelu w środku niczego jest samo w sobie przygoda. Trzeba tylko pamiętać, że może się okazać, że najbliższy sklep oddalony jest o jakieś 15 mil. W prowiant trzeba się więc zaopatrzyć wcześniej.Raz zdarzyło się nawet, że nocleg mieliśmy w innej strefie czasowej niz najbliższy sklep :)
Pierwszym punktem podróży był Nowy Jork. Tu najtaniej, a jednocześnie bezpiecznie i blisko wszystkiego okazało się być w Chinatown.
Więcej o Nowym Jorku tutaj,
Nowy Jork - Manhattan |
Więcej o Las Vegas tutaj.
Las Vegas |
Więcej o Dolinie Śmierci tutaj.
Death Valley - Dolina Śmierci |
Zion |
Bryce Canyon |
Ponieważ kanion codziennie odwiedzają tłumy,ceny noclegów są takie jak na Manhattanie. Dlatego zdecydowaliśmy się znowu na hotel na środku pustyni. Najśmieszniejsze było to, ze zarówno kanion jak i najbliższy sklep znajdowały się w innej strefie czasowej niż motel. Podróżowaliśmy więc w czasie wielokrotnie tego dnia aż końcu zgłupieliśmy od tego ciągłego przestawiania zegarków.
Antelope Canyon - Kanion Antylopy |
Horsheshoe Bend |
Kolejnym punktem wycieczki był Monument Valley. Jednogłośnie okrzyknęliśmy dolinę najwspanialszym, najbardziej niezapomnianym punktem całych wakacji. Zwiedzajac Monument Valley nie ma w zasadzie innego wyjścia niż nocleg w Kayenta, ponieważ dolina znajduje się w samym sercu rezerwatu/pustyni Navajo i poza Kayenta nie ma tam w promieniu dziesiątek mil żadnej cywilizacji. W rezerwatach obowiązują trochę inne prawa niz w reszcie kraju. Okazało się np. ze panuje tam alkoholowa prohibicja. Odpadło więc wyluzowanie się przy zimnym piwie na koniec upalnego dnia. Za posiadanie i konsumpcje alkoholu trafić można do aresztu, a nawet więzienia. Szkoda, że nie wiedzieliśmy o tym wypytując kasjerkę w markecie gdzie tu mozna kupić wino, bo nigdzie nie możemy znaleźć. Pomyślała pewnie: Co za wstrętni ignoranci!
Monument Valley |
Grand Canyon |
Po Grand Canyonie powróciliśmy do cywilizacji, czyli gwarnego Los Angeles. Przejechanie tej trasy zajęło nam calutki dzień. Początek trasy był najprzyjemniejszy, bo prowadził przez historyczną trasę 66. Na tym odcinku drogi jakby czas się zatrzymał, chociaż obecnie wszystko jest bardziej żywym muzeum niż prawdziwym życiem,
Potem GPS wskazał, że jeszcze przed nami 6 godzin i poinformował, że najbliższy zakręt za 260 kilometrów!!
Route 66 |
Hollywood w LA |
Jedynym minusem amerykańskich wakacji okazało się być jedzenie. Nie podejrzewałam, że gdzieś na świecie może być z tym gorszej niż w Szkocji, a jednak... W dużych miastach jest ok, ale w tych małych mieścinach na dzikim zachodzie tragedia. No chyba, że ktoś jest w stanie jeść fast foody dzień w dzień przez trzy tygodnie.
Mam nadzieje, ze komuś się te wskazówki przydadzą i zachęcą do podobnej wycieczki. A jeśli chcielibyście wiedzieć coś więcej – piszcie, pomogę na ile tylko potrafię.
Fasola
Great post as usual. I would not live without traveling. Wherever you go becomes a part of you somehow.
OdpowiedzUsuńTravel early and travel often. Live abroad, if you can. Understand cultures other than your own. As your understanding of other cultures increases, your understanding of yourself and your own culture will increase exponentially.
Did you know that you can print favorite photos of your work and hang them on the wall as canvas prints?
Add
25 yr old Programmer III Courtnay Ducarne, hailing from Frontier enjoys watching movies like Death at a Funeral and Letterboxing. Took a trip to Old Towns of Djenné and drives a Ferrari 250 LM. czytaj tutaj
OdpowiedzUsuńWycieczka do USA to było moje marzenie od zawsze. Cieszę się, że za miesiąc się spełni. Wszystko załatwione. Najwięcej czasu spędzimy w San Francisco na początku, dlatego przeczytałam już przewodnik internetowy, który znalazłam na https://sanfrancisco.pl/. Następnie dalej już będziemy poruszać się wynajętym samochodem. Będzie super.
OdpowiedzUsuń