sobota, 12 października 2013

Kreta Południowa 2: Limni Preveli - Las Palmowy - Wąwóz Kourtaliothiko

Plaża Preveli
Południe Krety po raz kolejny zachwyciło mnie dzikim pięknem natury. Tym razem wybraliśmy się na eksplorację południowej części prefektury Rethymno i naszym głównym celem była słynna plaża Preveli z lasem palmowym. Widoki znowu były powalające i po raz kolejny dzika, skalista i odludna część wyspy pobiła turystyczną północ na głowę. Szmaragdowa rzeka Megalou Potamou wpadająca do błękitnej otchłani Morza Libijskiego tworzy obrazek od którego ciężko było odejść.

Plaża Preveli położona jest 30 km na południe od Rethymnon. Trasa jest przepiękna. Pierwszy przystanek warto zrobić tuż przed wioską Armeni, gdzie znajduje się minojska nekropolia. Jest to jedna z największych w Europie nekropolii z tego okresu, do tej pory archeologowie odkryli 280 grobowców. Nie udało nam się niestety wejść do środka, ponieważ wybraliśmy się tam w poniedziałek, jedyny dzień kiedy cmentarz jest zamknięty. Po przerwie na orzeźwiające frappe w tawernie w Armeni ruszyliśmy więc dalej na południe.

Na tym odcinku widoki stają się coraz piękniejsze, których uwieńczeniem jest przepiękny wąwóz Kourtaliothiko wyrzeźbiony przez rzekę Megalou Potamou. Trasa widokowa zaczyna się tuż za wioską Koxare i biegnie przez samo serce surowych, złowieszczych skał. Na pierwszym odcinku tej spektakularnej trasy nad samymi głowami przejeżdżających wiszą olbrzymie skały, a wąska droga wije się nad samą krawędzią przepaści. Surowe piękno tego dzikiego wąwozu jest nie do opisania i zdjęcia niestety nie oddają niesamowitej atmosfery, która panuje wśród ogromu skał. Marzy mi się przejście całego wąwozu piechotą...może następnym razem :)
Taras widokowy w wąwozie.
Wąwóz Kourtaliothiko
Po wyjechaniu z wąwozu krajobraz zupełnie się odmienił, dotarliśmy do mojego ukochanego południowego pustkowia. Niekończące się gaje oliwne, wypalone słońcem zbocza gór otaczają zielone, żyzne doliny. Jałowa pustynia jakimś cudem współistnieje z rozległymi polami uprawnymi.



Na tym odcinku trzeba czujnie obserwować znaki i mapę, żeby nie przegapić drogi do klasztoru Moni Preveli. Klasztor pochodzi z XVII wieku i odgrywał ważną rolę na Krecie zarówno podczas okupacji tureckiej jak i podczas II Wojny Światowej. To właśnie wtedy został całkowicie splądrowany przez Niemców. Kiedy mnisi pomogli wojskom alianckim ewakuować się łodziami do Egiptu, hitlerowcy w odwecie zdewastowali i okradli klasztor.

Klasztor Moni Preveli

Przy klasztorze, pomimo wiatru, było tak gorąco, że myśleliśmy już tylko o tym, żeby jak najszybciej wskoczyć do krystalicznej wody.

Do plaży można dotrzeć na dwa sposoby: dojechać wąską, stromą drogą do parkingu na sąsiedniej plaży lub zejść pieszo skalną ścieżką obok parkingu niedaleko klasztoru. Wybraliśmy opcję drugą, i pomimo że nie było łatwo przeprawić się stromą, skalną ścieżka w japonkach i wylały się z nas siódme poty, powalające widoki zrekompensowały wysiłek.

Całkiem nieźle jak na widok z parkingu...

Z takim widokiem mogłabym schodzić nawet na boso!
Początek ścieżki
Znowu przywitał nas piękny Kourtaliothiko.
Limni Preveli - no i jak tu odejść z takiego miejsca ?!
Będąc już na dole, okazało się, że plaża sama w sobie nie jest aż taka niezwykła, szczególnie, że turystów jest tam niemało.

Megalou Potamou
Na plaży
Serce?
Kapliczka na plaży

Na szczęście niezawodna Kreta ma odpowiedź na wszystko, tym razem jest nią niesamowity las palmowy. Palmy rosną gęsto wzdłuż intensywnie szmaragdowej rzeki tworząc prawdziwą dżunglę. Już po przejściu paru metrów w głąb lasu znaleźliśmy się w dzikiej puszczy wśród stromych ścian wąwozu. Niezapomniane miejsce...

Robi się tam niestety trochę smutno na widok zwęglonych pni drzew. W 2010 roku palmowy las został niemalże doszczętnie spalony podczas sierpniowego pożaru. Jakiś niesamowity sposób zdołał się jednak w tak krótkim czasie prawie całkowicie odrodzić i tylko osmolone pnie przypominają o niedawnej tragedii.







Powrotna wspinaczka na parking tak nas wykończyła, że pognaliśmy co sił w kołach do najbliższej tawerny ratować się meze i mrożonym frappe. Zatrzymaliśmy się w Kato Preveli, gdzie przyjazne gęsi "rozmawiają" z turystami i chętnie pozują do zdjęć na tle zabytkowego weneckiego mostu na Megalou Potamou.




Tu z bólem serca pożegnaliśmy przepiękne południe i wróciliśmy do domu...

Więcej o poludniowej Krecie tutaj.
Fasola

5 komentarzy:

  1. Zdjęcia wyglądają super aż Wam zazdroszczę...tu jak zwykle pada deszcz, aż chciałoby się gdzieś chodź na jakiś krótki czas zahibernować :) może Hiszpania? pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak tak zachecam, nawet na weekend warto skoczyc gdzies do slonca, doladowac baterie przed zima. U nas tez juz tylko szaro buro i tylko wspomnienia z wakacji dodaja sil :)

      Usuń
  2. Dzień dobry, Zwracam się z uprzejmą prośbą o podanie kontaktowego adresu na kontakt@blog-media.pl
    Chciałabym przedstawić możliwość współpracy
    Pozdrawiam serdecznie, Magdalena

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepiękne zdjęcia. ...w tym roku mam w planach właśnie te rejony.A czy byłaś przy wodospadach w wąwozie kourtalothiko?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :-) do wodospadów niestety nie dotarłam. Czas nas gonił i wszystkiego się nie udało zobaczyć na raz. Mam nadzieję, że za którymś razem się uda... Życzę pięknych wakacji!

      Usuń