środa, 18 grudnia 2013

Ekstremalne wędkowanie na końcu Europy


Szaleni wędkarze z Sagres bez dwóch zdań byli najdziwniejszym zjawiskiem jakie widziałam podczas zwiedzania Algarve. Sami wędkarze wcale nie uważają się jednak za szalonych, dla nich to ryzykowanie życia na klifach to taka sama codzienność jak dla nas praca na poczcie. Totalnie wyluzowani wymachiwali wędkami, stojąc na samiutkiej krawędzi klifu lub siedząc na prymitywnych ławkach, składających się z luźno położonej na skale deski. 

Zarówno klify w Sagres jak i te na Przylądku Świętego Wincentego to pionowe, 75 - 80 metrowe pionowe skalne ściany wystające z Atlantyku. Ogrom oceanicznej przestrzeni w połączeniu z silnym wiatrem wystarczył, żebym nie odważyła się przekroczyć nawet drewnianej barierki z ostrzegawczymi znakami, nie mówiąc już o podejściu do krawędzi.

Klif przy twierdzy w Sagres

Nie mogłam się nadziwić tej przedziwnej technice wędkowania. Zastanawia mnie w jaki sposób z takiej wysokości można dojrzeć, czy też wyczuć czy w danym momencie "wzięła" ryba, czy może haczyk z przynętą zaplątał się w skały, czy to może po prostu wiatr szarpie za linkę... 




Przylądek to nie tylko ekstremalni wędkarze, ale również ekstremalni rybacy. Daleko od brzegu, w otchłani oceanu wypatrzeć można maleńkie, drewniane łódki, w których lokalni rybacy polują na duże ryby. Wyczytałam gdzieś, że pomimo, że takie rybołówstwo jest bardzo niebezpieczne, jest to najlepszy sposób na złapanie naprawdę dużego okazu np. 200 kg marlina. 
Tego dnia morze było spokojne, ale mogę sobie tylko wyobrażać co się dzieje z taką łódką zimą, kiedy pogoda bardziej przypomina tę w Szkocji.



Obserwując tych licznych wędkarzy myślałam sobie, że przecież na pewno nic im się nie stanie, przecież wiedzą co robią i na pewno to tylko tak ekstremalnie wygląda dla kogoś z zewnątrz, kto nie ma o tym pojęcia. Nic bardziej mylnego. Po powrocie do domu przeszukałam portugalskie serwisy informacyjne i okazuje się, że to klifowe wędkowanie jest jeszcze bardziej niebezpieczne niż by się wydawało. Średnio co parę miesięcy jakiś wędkarz czy rybak traci życie. Jeden strącony przez wiatr, inny pociągnięty przez dużą rybę, pod kolejnym obsunął się klif. Nie mają oni jednak za wielkiego wyboru, mieszkając w biednej, rybackiej wiosce na skraju oceanu. 

Jednego można im pozazdrościć. Za takie widoki w pracy dałabym się pokroić :)



Fasola

6 komentarzy:

  1. Klimatyczne zdjęcia aż by się chciało powspinać na tych klifach

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak ekstremalne wędkowanie to już taka kamizelka wędkarska www.gokajak.com/kamizelki-asekuracyjne/kamizelka-wedkarska-z-kapturem-moro-srodek-asekuracyjny-aquarius-38.html to podstawa. Nie raz że bezpieczna, to też praktyczna ze względu na kieszenie, kieszonki i schowki

    OdpowiedzUsuń
  3. Otóż to, kamizelka, kapok to podstawa jeżeli chodzi o bezpieczeństwo na wodzie. Na stronie https://kamizelka-asekuracyjna3.pl/ można sobie coś więcej o tym poczytać i o różnych ich rodzajach.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja wędkowałem w Chorwacji. Super sprawa. Byłem samochodem to mogłem wędkę zabrać. Na https://istria.pl/ znalazłem nocleg i tak spędziłem tydzień. Świetny wypoczynek i połowy udane.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bez zapewnienia odpowiedniego bezpieczeństwa ani rusz! Trzeba przede wszystkim dbać o swoje zdrowie i życie, dlatego moim zdaniem kamizelki asekuracyjne to podstawa. Aby mieć pewność, że takie kamizelki będą zawsze, to lepiej zainwestować w swoje. Koszt zakupu takiej kamizelki naprawdę nie jest wysoki, no i dodatkowo mimo wszystko taka kamizelka nie zajmuje dużo miejsca. Poszukajcie profesjonalnych kamizelek, bo zamówić można je nawet online.

    OdpowiedzUsuń